piątek, 10 stycznia 2014

Sorry!!!!!

Wiem miała być notka w pierwszą niedzielę nowego roku, ale otóż widzicie mój sprachkurs nie dał mi napisać notki :/ do tego mój telefon coś walnęło i musiałam go zresetować a co za tym idzie usunęło mi większość mojej ciężkiej pracy. 

Za to narysowałam obrazek zobaczcie i oceńcie jak dla mnie to kicha no ale koleżanka mówi że fajny. A nie patrzcie na nos nie umiem rysować nosów :/
Jeśli ktoś ma jakieś porady/strony z poradami rysunku to będę wdzięczna :D

wtorek, 31 grudnia 2013

Wszystkiego najlepszego w nowym roku!

***
365 szczęśliwych dni ,
52 cudownych weekendów,
12 wspaniałych miesięcy,
4 kolorowych pór roku,
spełnienia marzeń
w Nowym Roku!

A teraz moje postanowienia noworoczne!

1. Pisać częściej rozdziały na blogu.
2. Schudnąć :p
3. Poznać przyszłego męża :p
4. Bawić się na weselu przyjaciółki :p

By te życzenia się spełniły spisze je na czerwonej kartce i Spale o północy.....

Nowy rozdział będzie w pierwszą niedzielę nowego Roku!!!! 

sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 4

Witam
Wiem, że żadko dodaje rozdziały no ale niestety mam 21 lat więc pracuje a do tego się uczę wybaczcie ale czasem jestem tak padnięty że nie mam siły utrzymać telefonu w ręku.
Mam nadzieje że mimo wszystko będziecie nadal czytać i komentować moje wypociny :)
Pozdrawiam i zapraszam do przeczytania rozdziału :D

Rozdział 4

Maja Black to moja zmora. Jest ona łowczynią, lecz mnie nie udało jej się złapać. Cóż nie jestem młodym niedoświadczony wampirem lecz starą strzygą. Gdy poznałam pannę Black miała ona dziesięć lat wtedy jej starszy o siedem lat brat był moim karmicielem. W sumie nie wiem czemu ona się na mnie zezłościła przecież jej brat zgodził się na to by zostać moim karmicielem. Mieliśmy prosty układ, on mnie karmił a ja udawałam jego dziewczynę. Cyprian i jego siostra znali mój sekret, ich rodzice już nie.
Gdy tylko Znalazłam się w domu rzuciłam plecak w kąt, nalałam sobie wina i usiadłam przed kominkiem. Cyprian był jedyny który robił to dobrowolnie, innych zmuszałam tak jak Kastiela. No właśnie Kastiela, dziwny z niego człowiek, bolało go moje ukąszenie a nie powinno. W ten weekend spróbuję rozgryźć ten problem w przenośni i dosłownie.
Kastiel przyszedł zauważyłam, że jest blady jak ściana, pod oczami ma cienie i wygląda jak by miał zaraz zwymiotować. Czyżby to moja wina? Spojrzałam w jego czarne oczy i świat się zatrzymał wydawało mi się że nikt inny nie istnieje, byliśmy tylko my i nikt inny. Przestraszona swoimi myślami złapałem chłopaka za ramiona odwróciła w stronę drzwi i powiedziałam
- Wyjdź, odejdź i nigdy nie wracaj.- Wypchnełam go za drzwi i zamknęła na zatrzask. Oparła się o wejście i zjechałam na podłogę.

KASTIEL

Wyprosiła mnie delikatnie mówiąc. Nie rozumiem tego. Dobra przyznaje, bałem się tego spotkania, nie spałem kilka dni i nic nie jadłem bo gdy tylko pomyślałem o tym bólu mój żołądek buntował się. Teraz stoję pod jej drzwiami i nie wiem co mam zrobić, zdrowy rozsądek mówi mi że mam uciekać, lecz serce krzyczy by wrócić do tego domu. Postawiłem wszystko na jedną kartę. Zapukałem odpowiedziała mi cisza. Ponowiłem tą czynność kilka razy lecz nadal nikt mi nie otwierał.
- Allesa!!  Allesa!!  Otwieraj!! -  krzyczałem.  Nagle poczułem, że w głowie zaczyna mi się kręcić a potem ciemność.......

czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 3

Rozdział może być z błędami bo nie sprawdzony :/
Wybaczcie że tak późno ale miałam doła. No cóż nie jest miło gdy wszyscy zapominają o twoich urodzinach no ale cóż...... 
Następny Rozdział nie wiem kiedy będzie :) postaram się coś na święta wstawić :)
Pozdrawiam i dziękuję za komentarze :)
A jeszcze jedno nie patrzcie na daty bo one są kiedy zaczęłam pisać dany Rozdział a robie to na raty wiec sami rozumiecie

Rozdział 3

    Maja

Znalazłam ją. Od tylu lat na nią poluje. Dziwi mnie tylko jedno, ona poszła do szkoły. Też muszę tam iść. "Słodki Amoris". Dziwny pomysł na nazwę szkoły, no ale to nie mój interes.
Nazywam się Maja Black i mam 17 lat. Mój wygląd cóż, dość niska różowo włosa i czarno oka dziewczyna o dość specyficznym stylu ubierania. To jest mój styl pomieszany ze stylem wiktorianskim. Ubrała krótka czarną spódniczkę, fioletową bluzkę z marszczeniami na przodzie oraz długie, czarne kozaki na szpilce. Włosy spiełam w boczny, fantazyjny kok. Tak uszykowana wyszłam z domu który wynajmuje. Stoi on nie daleko jej zamku. "Jak to się mówi przyjaciół trzymaj blisko a wrogów jeszcze bliżej". To moje motto życiowe odkąd poznałam Alesse. To jedyna wampirzyca która mi umyka już od wielu lat. Tak zamyślona doszłam do szkoły "Słodki Amoris".
Po załatwieniu wszelkich formalności i Poznaniu słodkiego blondyna o złotych oczach ustałam na dziedzińcu szukając mojej komórki w swojej torbie. Wiatr zawiał w moją stronę i poczułam jej zapach. Spojrzałam w stronę bramy szkoły i ją ujrzałam. Stała tam, jak zwykle biła od niej wyższość. Ruszyłam w jej stronę, ale ona po chwili zniknęła, uciekła. Uśmiechnęła się pod nosem. Skierowałem wzrok na niebo i zaśmiałam się. Dziś piątek a weekend zapowiada się dość ciekawie.
W sobotę rano wyszłam na spacer do pobliskiego parku. Świeże powietrze zawsze mnie odprężało zupełnie jak kąpiel w mojej wielkie wannie.  W centrum parku stała duża fontanna podeszłam do niej usiadłam na murku i dotknęła palcami wody. Spojrzałam na swoje buty u zauważyłam przy nich jakiś zeszyt, podniosłam go i otworzyłam na pierwszej stronie. Pisało tam:

WŁASNOŚĆ LYSANDRA SHOTA. 
ZNALAZCE PROSZĘ O KONTAKT POD NUMER.
552863235. DZIEKUJE.

Chłopak musiał często gubić ten zeszyt skoro napisał taką notkę. Wyciągnęła telefon i wybrałam podany numer. Od czekałam chwile i ktoś odebrał telefon.
- Hallo - odezwał się głęboki, męski głos.
- Witam Nazywam się Maja ja znalazłam zeszyt... -  Nie zdążyłam nic dodać, kiedy chłopak mi przerwał.
- O znalazłaś go, Boże dzięki szukałem go cały dzień. -  zaśmiałam się.
- możesz go odebrać w parku koło fontanny będę czekać.  - Powiedziałam.
- Dobrze zaraz będę. - Nie zdążyłam nic powiedzieć więcej, bo chłopak się rozłaczył. Westchnęła z uśmiechem na ustach. Czekałam około 20 minut gdy zobaczyłam chłopaka w stroju wiktorianskim o białych włosach z czarnymi końcówkami. Był bardzo przystojny. Chłopak wyciągnął z kieszeni telefon i zaczął gdzieś dzwonić o dziwo rozdzwonił się moja komórka. Odebrała.
- Hallo
- Witaj, gdzie jesteś? - Spytał.
- Odwróć się. Mam różowe włosy. -  Odwrócił się i rozłączył. Podszedł do mnie.
- Witaj, jestem Lysander -  Powiedział.
- Witaj, Maja. -  Uścisneliśmy sobie dłonie.
- To chyba twoje? - Spytałam on pokiwał głową i odebrał swoją własność.  Zaczęliśmy rozmawiać, poczym poszliśmy na spacer. Resztę dnia spędziłam z nowo poznanym chłopakiem. Przy nim się rozluźniłam, zapomniałam o moich problemach, oraz o tym jakie jest moje zadanie. Do czasu aż  biało włosy powiedział.
- W sumie to mam jednego prawdziwego przyjaciela, no ale on od tygodnia dziwnie się zachowuje. - Dziwnie to znaczy?
- Wiesz to zawsze był przebojowy chłopak. Taki typ buntownika.  Ale od tygodnia zachowuje się dziwnie. Jak by się czegoś lub kogoś bał.
- Może ma jakieś problemy w domu. -  Powiedziałam i Uśmiechnęłam się do niego, ale w myślach już wiedziałam, że przyjaciel Lysandra stał się kolejną ofiarą Allesy.....

piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 2

Maja nie jest wampirem jest kimś innym. O niej i o Lysandrze napisze w 3 rozdziale. :)
Wiadomość dla tych, co czytają klawiatura nie gryzie a wena umiera bez komentarzy. 
Naćpana żelkami Dziękuję za komentarz i ten rozdział jest z dedykacją dla ciebie ^^

Rozdział 2

"Karmiciel"

Siedzę w fotelu z książką w jednej ręce i kieliszkiem czerwonego wina w drugiej. W kominku na przeciwko mnie trzaskał ogień. W takiej atmosferze oczekiwałam na mojego gościa.  Mimo, że zaprzeczał wiem, że przyjedzie. Zawsze przychodzą.  Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Uśmiechnęłam się, odłożyłam wino i książkę. Podeszłam do drzwi, poprawilam włosy i otworzyłam je. Kastiel stał lekko zdezorientowany.  Zaprosiłam go do środka. 
- Przyszedłeś. - Powiedziałam.
- Tak, ale nie wiem czemu. - Odpowiedział.  Zaśmiałam się.  Wampiry mają to do siebie, że dostają to, co chcą ludzie nawet nie wiedzą, kiedy, jak i gdzie a zostali złapani w sieć wampira. 
Wpuściłam Kastiela do swojego domu.  Zaprowadziłam do pokoju dziennego i kazałam usiąść na kanapie, która stała na przeciwko kominka.
- Jesteś głodny? -Spytałam. Chłopak pokręcił przecząco głową, więc nalałam w kieliszek wina i podałam chłopakowi,  by się odprężył. Czerwonowłosy wypił napój jednym łykiem, poczym skrzywił się nie znacznie.  Te wino ma ponad sto lat i jest strasznie mocne. W tej chwili, gdy na niego patrze czuje....... sama nie wiem co. To takie dziwne.  Chłopak siedział przedemną jak taka sierotka. Nie wiedząc?  co zrobic, dlaczego się tu znalazł.  Widziałam w jego oczach odrobinę strachu.  Ludzie mają instynkt przetrwania i wiedzą, że im zagrażam, ale nie wiedzą dlaczego tak jest.  W końcu, co może im zrobić drobna dziewczynka? Odpowiedz jest prosta, ale im nie znana. Jeśli ta dziewczynka jest wampirem, może zrobić im dużą krzywde.
Podeszłam do Kastiela, usiadłam mu na kolanach.
- Co ty robisz!- Krzyknął i próbował mnie zepchnąć z kolan nie udało mu się to. Przybliżyłam głowę do jego ucha i szepnęła.
- Jem kolacje. - Wbiłam kły w jego szyję. Chłopak jeszcze przez pięć sekund próbował się wyrwać, lecz gdy mój jad zaczął krążyć w jego krwi znieruchomiał. Zdziwiłam sie. Zazwyczaj moje ofiary same do mnie lgneły, gdy tylko poczuły jad we krwi. Jad wampirów zawiera endorfine.  Powoduje uczucie eufori. Odezwała się od chłopaka.  Zemdlał.  Podniosłam go i zniosłam do mojej sypialni. Ułożyłam na moim łóżku, przykryłam kołdrą i wyszłam.  Jego reakcja była dla mnie zaskakująca.  On odczuwał ból, a tak nie powinno być. Zemdlał. Wzięłam  go na ręce  i zniosłam do swojej sypialni, położyłam na łóżku i przykryłam kołdrą. Pogłaskała go po głowie i  wyszła z pokoju.  Nie wiedziała, co ma robić. Usiadła przed kominkiem. Wzieła wino do ręki i się go napiła. Po pewnym czasie rozmyślania przerwał jej krzyk z góry. Wstała i poszła do swojego pokoju. 
Kastiel rzucał się na łóżku. Śnił mu się koszmar. Podeszłam i nim potrzasnełam. Obudził się gwałtownie, spojrzał w moje oczy, zerwał się z łóżka i uciekł z domu.  Nie ścigałam go, nie mam po co. Nawet jak komuś coś powie to nikt mu nie uwierzy.
Na drugi dzień w szkole czerwono włosego nie było. Podejrzewam że dochodzi do sobie po tym jak się nim posiliłam. Dziś poznałam kilka osób.  Iris, Melanie, Violette, Kim, Rozali, oraz Lysandra i jego brata Leo. Leo chodził do tej szkoły kilka lat temu teraz ma swój sklep z ubraniami oraz jest chłopakiem Roz.
Kastiel nie przychodził do szkoły przez następne kilka dni. Pojawił się dopiero w ostatni dzień tygodnia.  Obserwowałam go przez pół dnia. Miał cienie pod oczami od nie wyspania do tego był blady jak ściana. Gdy lekcje się skończyły podeszłam do niego i obiełam go w pasie. Cały zesztywniał, spojrzałam w jego oczy, był przerażony.
- Kastielku kochanie, unikasz mnie dziś i nie było Cię ostatnio w szkole.  - chłopak zamknął oczy i przełknął ślinę.
- Zostaw mnie - Szepnął i zacisnąć ręce w pięść. Założyłam ręce na jego szyi i przybliżył usta do jego ucha.
- Nie zamierzam. Jesteś mój. Widzimy się dziś wieczorem, zostajesz u mnie na noc. - Szepnęła. Chłopak zatrząsł się ze strachu.
- Nie przyjdę. - Powiedział. Zaśmiał się.
- Przyjdziesz. - Powiedziałam i odeszłam. Ustałam przed bramą szkoły, zawiał wiatr i poczułam ten zapach. Znalazła mnie.

czwartek, 31 października 2013

Rozdział 1

O to przed wami pierwszy rozdział.
Naćpana Żelkami dziękuję za komentarz i mam nadzieje że 1 rozdział spodoba ci się.  ^^

Rozdzial1.

"Pierwszy dzień"

     Nowy dzień,  nowy rok,  nowy czas.  Nie pamiętam już ile razy się przeprowadzałam, ile razy poznawałam nowych karmicieli. Zawsze ale to zawsze gdy byli już na skraju wytrzymałości ja obchodziłam. Nigdy nie zabijałam, wymazywałam tylko pamięć swoim ofiarą. Dziś jednak postanowiłam zmienić coś w mojej marnej egzystencji.  Dziś zaczynam pierwszy raz w swoim życiu liceum. Ubrałam się w krótką czarną spódniczkę przyozdobioną łańcuchem, fioletowa bluzke z koronką u dołu i na rękawach,  do tego założyłam czarną skórzaną kurtkę oraz wiązane, długie aż za kolano szpilki koloru czarnego. Wychodząc zgarnąłam jeszcze moją nową, wieszaną przez ramie torebkę koloru fioletowego.  Wyszłam z rezydencji którą zamieszkiwałam. Stała w pobliżu starego cmentarza, co prawda rezydencja była strasznie zaniedbana, ale mi to nie przeszkadza. Ruszyłam w stronę szkoły.  Moje platynowa włosy rozwiewał wiatr, a moje fiołkowe oczy wpatrywały potencjalnego karmiciela, lecz nikogo ciekawego nie zobaczyłam. Doszłam do budynku, gdzie mieściło sie liceum "Słodki Amoris". Weszłam do środka budynku,  parter był pomalowany na niebieski kolor. Poszłam pod gabinet dyrektorki. Zapukałam i po usłyszeniu "wejść" otworzyłam i weszłam do środka. Gabinet był koloru pomarańczowego.  Na środku stało dębowe biurko a za nim siedziała starsza, siwa pani.
- Dzień dobry, nazywam się Alesa Yamaha. - To wymyślone nazwisko. Uwielbiam motory wiec nazwisko do mnie pasuje.
- Och witaj moje dziecko czekalismy na ciebie. - oczywiście że czekali w końcu wyłożyłam na tą szkołę pół miliona.  Usiadłam na przeciwko staruszki.  Kobieta podała mi potrzebne formularze do wypełnienia i kazała mi zrobić sobie zdjecie, poczym  powiedziała że mam oddać je chłopakowi o imieniu Nataniel, który powinien być w pokoju gospodarzy. Wyszłam z gabinetu i poszłam do pokoju gospodarzy. Weszłam do środka.  Było to pomieszczenie koloru zielonego ze stolikami ułożonymi w literę "U" przy jednym ze stolików siedział blond włosy chłopak.
- Witaj. Szukam kogoś o imieniu Nataniel. - Powiedziałam, chłopak spojrzał na mnie. Jego oczy zrobiły sie duże,  zrobił się czerwony na twarzy, wstał gwałtownie i powiedział jąkając się.
- To j....ja..... je.....jestem .....N....Nataniel- Jego twarz przypominała dorodnego pomidora.
- Pani dyrektor kazała mi przynieść do ciebie formularze i zdjęcie. - Uśmiechnęła się do niego, a on zrobił się jeszcze bardziej czerwony na twarzy, zauważyłam, że prawie nie zemdlał.
Chłopak odebrał dokumenty a ja Wyszłam z pokoju uśmiechnięta od ucha do ucha. Chyba znalazłam swojego żywiciela. Blondyn pachniał aronią i czymś jeszcze coś jak pomarańcza z grejfrutem. Zamyślona Wyszłam ze szkoły, na dziedzincu zaczepiła mnie trójka dziewczyn. Blondynka, brunetka i ruda.
- Ty jesteś nowa? - Spytała Blondynka.
- Tak - Odpowiedziałam, odwróciłam się z zamiarem odejścia, lecz ona złapała mnie za rękę.       
- To posłuchaj mnie uważnie, bo więcej tego nie powtórzę. Odczep się od Nataniela, załatwiłaś, co miałaś załatwić i zostaw go w spokoju. - Już chciała odejść, gdy ja ją zatrzymałam.
- Czy zostawie blondyna w spokoju to moja sprawa a ciebie to nie dotyczy. Hmm, ale gdy teraz tak się zastanawiam, to chyba bardziej zapoznam się z nowym kolegą. - puściłam blondynkę i odeszła kawałek. Ustałam pod drzewem, które rosło w pobliżu szkoły, gdy nagle usłyszałam śmiech i poczułam zapach lasu, papierosów i czegoś czego nie czułam jeszcze nigdy w życiu.  Nie wiedziałam, co to jest, ale było to intrygujące.  Odwróciłam się w kierunku śmiechu i zapachu.  Stał tam czerwonowłosy chłopak o czarnych oczach. Ubrany był w czarne spodnie i czerwony t-shirt i czarną kurtkę. 
- Nieźle nowa. Pierwszy dzień w szkole, a ty juz sobie robisz wrogów. -Powiedział.  Zaśmiałam się.
- Taka mała blondyneczka nic mi nie może zrobić, potrafię się bronić. - Chłopak uśmiechnął się złośliwie. 
- Czyżby? -Spytał, poczym ustał na przeciwko mnie.
- Ależ oczywiście.  Będzie dla ciebie lepiej, jeśli nie będziesz się do mnie zbliżał.  - Chłopak ponownie się zaśmiał. 
- A co taka mała dziewczynka może mi zrobić? -Spytał, wyprostowałam się. Chłopak był oddemnie wyższy o głowę.
- Jeśli jesteś taki cwany to zapraszam
Do mnie.  Dziś wieczorem.  Willa koło cmentarza.
- Taka szybka jesteś? Ale cie zawiode mała, możesz o mnie tylko pomarzyć.  - Jego uśmiech przypominał mi uśmiech diabła, który namierzył swoją ofiarę. Niestety musze go zawieźć, to ja jestem tu kłusownikiem, a tacy chłopcy jak on smakują najlepiej.  Wyniszczanie ich sprawia mi przyjemność, tacy jak on myślą tylko o sobie to typy spod ciemnej gwiazdy, zarozumiali i nieznośni. Dyrektorka szkoły jeszcze mi podziękuję, gdy z nim skończę.......
- Mam na imię Alesa i widzimy się wieczorem w moim domu.
- Kastiel i możesz pomarzyć.  - Uśmiechnęłam się wrednie i odeszła. Wiedziałam, że tej nocy będę miała nowego karmiciela.

środa, 30 października 2013

Prolog

    Nazywam się kasia i bez większych wstępów przed wami prolog

Prolog.

Życie nie jest proste, ale życie wampira jest diabelnie trudne. Ciężko jest znaleźć odpowiedniego partnera na całą wieczność.  Ciężko też jest znaleźć dobry bank krwi, skąd mogę wziąć pokarm dla siebie i mojego towarzysza. Spojrzałam na czerwonowłosego, który właśnie odpoczywał po przemianie. Uśmiechnęła sie delikatnie, pogłaskałam mojego partnera po włosach i się za śmiałam miał on być tylko przekąską, zabawką.
Mam na imię Alesa i mam ponad pięćset lat, ale wyglądam na mniej, więcej siedemnaście.  A o to przed wami moja historia. Historia, która nie miała się nigdy zdarzyć.